Campania i Lazio – planowanie podróży

Hej!

Od dawna w naszych rodzinnych rozmowach przewijał się temat wspólnego wyjazdu z Sebastianiem- bratem Martyny i oczywiście jego rodzina, czyli żoną Martą i małym Franiem.

Idealną okazją były 25 urodziny Martyny, gdzie Seba zaproponował abyśmy kupili jej bilet niespodziankę i zaprosili na wspólny wyjazd do Italii późnym latem.

Tu wyzwanie było większe niż dotychczas- nie podróżujemy tylko w naszym gronie, ale zabieramy trzech dodatkowych towarzyszy, w tym jeszcze jedno male dziecko. Pewnego razu usiadłem do wyszukiwania ofert. Jako, że większość lotów w te i z powrotem była bardzo droga, stwierdziłem, że może warto sprawdzić tanie włoskie kierunki, a może dałoby się pokombinować z powrotem z innego miasta. Okazało się, ze wówczas niezłą cenę za loty oferował Wizzair, gdzie za bilety do Neapolu za dwie osoby dorosłe i jedno dziecko zapłaciliśmy 444 zł mając wcześniej wykupione członkowstwo wizz discount club. Oczywiście potem się okazało, ze do bilety powinnismy dopłacić jeszcze koszty bagażu rejestrowanego dla jednej osoby czyli ok. 70 zł, a do tego jeszcze wykupiliśmy wizzpriority dla jednej osoby co kosztowało 63 zł (podróżując z dzieckiem do dwóch lat masz priorytet i oprócz swojego bagażu podręcznego możesz wnieść torbę z rzeczami dla dziecka i spacerówkę). I tak za bilety do Neapolu zapłaciliśmy łącznie 577 zł. Czy to faktycznie korzystnie? To zostawiam do Waszej oceny 🙂

Skoro bilety z Neapolu do Warszawy były bardzo drogie stwierdziłem, ze spróbuje poszukać połączenia z Rzymu i spędzić tam kilka dni. Ryanair oferował połączenie do Warszawy-Modlin za 339 zl za nasza trójkę- wzięliśmy. Do tego oczywiście doszły koszty, czyli dodatkowe 22€ za bagaż, 14€ za priorytet i 36 zł za transfer do Centrum Warszawy.

Czy to wszystkie koszty podróży i transportu? Nie! Na miejscu musieliśmy zapłacić jeszcze dodatkowo za bilet z Neapolu do Rzymu oraz oczywiście za bilety komunikacji publicznej, ale to już w następnym wpisie. Do zobaczenia!

Surfing STYL rodzinki w Maroku

Cześć, fajnie, że jesteś !

Podróżą do Maroka zakończyliśmy rok 2018 i do tej pory Maroko jest moim ulubionym wyjazdem odkąd jest z nami Miłosz. Do Maroka lecieliśmy ze znajomymi, głównie z myślą o surfingu. I nasuwa się pytanie…Jak pogodziliście dziecko i pływanie? Nie było łatwo ale się udało, jechaliśmy ze świadomością, że kompletnie nie mamy pojęcia jak to pogodzimy ale jakoś będzie. W końcu trzeba myśleć pozytywnie. No i udało się ! Przez to, że było gorąco Miłko dużo spał w ciągu dnia a szum fal jeszcze pogłębiał jego sen i relaks, wtedy my wykorzystywaliśmy okazję i na zmianę szliśmy surfować. Fakt nasz surfing nie trwał tyle co znajomych. My zazwyczaj wymienialiśmy się po godzinie/ dwóch, rano i popołudniu. Nasze dni w Mroku a głównie w miasteczku niedaleko Agadiru, Taghazout zazwyczaj mijały na plaży i w wodzie, wieczorem dobra kolacja i spać, każdy był zmęczony po takich intensywnych atrakcjach w wodzie. Miasteczko super, ludzie mili i serdeczni, dużo fajnych spotów surferskich i restauracji z dobrym lokalnym jedzeniem, oczywiście były też dobre restauracje z bardziej europejskim menu dla nie lubiących lokalnej kuchni. Z najlepszych miejscówek jedzeniowych polecam małe okienko prowadzone przez młodych lokalnych chłopaków. Można zjeść pysznego steka ze świeżego tuńczyka lub pyszne owoce morza. Niestety nie pamiętam nazwy tego malutkiego lokalu. Jednak wiem, że nie jest trudno go znaleść. Jest to praktycznie małe okienko, skąd leci muzyka i pare stolików przy samej plaży i miejcu gdzie rybacy wystawiają świeże ryby z nocnego połowu. w Taghazout, można było odczuć, że w mieście są przyzwyczajeni do przyjezdnych a głównie do fanów surfingu. Najmilszym zaskoczeniem były dla nas reakcje na małego Miłoszka. Ludzie od razu zwracali się do nas z ogromną serdecznością i przyjacielskim uśmiechem w stronę Miłka. Polecamy także wybrać się na wycieczkę do Marakeszu, my pojechaliśmy na jeden dzień. Nie udało nam się wszystkiego zobaczyć ale najfajniejsze moim zdaniem miejsca zwiedziliśmy. Warto pojechać do muzeum Yves Saint Laurent, które znajduje się obok domu artysty, można zwiedzić jego rajski ogród jak i wystawę o plemionach zamieszkujących Maroko. Polecamy oczywiście wielki targ w Marakeszu i zjedzenie Tadżina w jednej z kawiarnio restauracji, które mają wspaniałe tarasy na dachu skąd rozpościera się piękny widok na Marakesz jak i na ogromny targ z kolorowymi przyprawami, dywanami, koszami i biżuterią. COŚ PIĘKNEGO !

Słoneczna wyprawa STYL rodzinki na Maltę

Cześć, fajnie, że jesteś !

Do wybrania się w kolejną podróż przyciągnęła nas słoneczna Malta a głównie jej siostrzana mniejsza wyspa Gozo. Dlaczego Gozo ? Hmmm szukaliśmy miejsca, spokojnego gdzie mogliśmy więcej czasu spędzić wśród mieszkańców niż turystów. Z resztą wszędzie gdzie jeździmy właśnie taki głównie jest nasz cel. Poznać miejscową kulturę, nawyki i ludzi. W podróż po Malcie i Gozo wybraliśmy się jak Miłoszek miła 7 miesięcy a w zasadzie to świętowaliśmy je na miejscu na najpiękniejszej plaży Gozo, Ramla Bay.

Zaczynając mój wpis od podróży samolotem…..na szczęście podejście Miłka jak i nasze do wspólnego latania się nie zmieniło. Tak samo przebiegło super, bez płaczu jak lot do Londynu. Po lądowaniu na Malcie musieliśmy się dostać jakoś na Gozo. Gdzie mniej więcej czekała nas jeszcze jakaś godzinna- półtorej podróży. Na szczęście był już wieczór, więc Miłko odebrał to jako spacer przed nocnym spaniem i praktycznie juz jadąc na Gozo spał w nosidle. Oczywiście na Maltę nie zabraliśmy wózka bo był nam nie potrzebny, same nosidło, które tak samo jak chusta sprawdziło się doskonale. Czy nam nie było gorąco jak nosiliśmy Miłka przy dość wysokiej temperaturze? Jakoś bardzo nie, staraliśmy się przemieszczać rano i popołudniu a pod czas największego słońca spędzaliśmy czas w cieniu lub na plaży. Pomimo małego kszkraba udało nam się zwiedzić prawie całą wyspę i miejsca, które mieliśmy w planach zobaczyć a także wybraliśmy się na jedno dniową wycieczkę do stolicy Malty. Najlepsze w naszym podróżowaniu po wyspach jest to, że nie wydawaliśmy pieniędzy na żadne skutery czy wynajmowanie samochodu. Jeździliśmy komunikacją miejską czyli autobusami i promem a czasem i się zdążył dluugi spacer głównie wieczorem kiedy wracaliśmy z miasta. I powiem Wam, każdemu bym poleciła taką formę przemieszczania się po Malcie i Gozo.

STYL Rodzinka w podróży – Początek

Cześć, fajnie, że jesteś!

Zaczynając naszą przygodę z blogiem, chcielibyśmy się cofnąć w czasie do narodzin naszego synka Miłosza. Kiedy przyszedł na świat staliśmy się rodzinką w podróży.

Nasza pierwsza podróż….hmm nie była długa, trwała 4 dni. Zdecydowaliśmy się polecieć do Londynu, gdzie mieszkają nasi ziomale. Miłosz miał wtedy 4 miesiące, była to dla nas bardzo emocjonująca wyprawa. Pełna nowych i śmiesznych sytuacji. Przez to, że Miłosz miał tylko 4 miesiące nasz wyjazd do Londynu nie był wymagający. On potrzebował głównie naszego ciepła i dobrej energii. Wiadomo… Bez chillu nie ma stylu. A Miłosz chill i styl chłonął i chłonie całym sobą. My byliśmy pozytywnie nastawieni, wyluzowani, cieszyliśmy się tym, że jesteśmy we troje. Cieszyliśmy się również spotkaniem z naszymi ziomalami Paulą i Philem. To oni pokazali nam Londyn z mniej turystycznej strony i sprawili, że nasz pobyt w tak różnorodnym mieście był po prostu super. Bycie z dzieckiem nie powstrzymało nas od możliwości zwiedzania miejsc bardziej imprezowych, kulturowych i muzycznych. Miłosz zawsze był przy nas w chuście, bezpieczny, a czasem nawet sobie smacznie spał, oczywiście za sprawą słuchawek wygłuszających, które bardzo polecam dla aktywnych rodziców.

Jak minęły pierwsze podróże samolotem ? Bardzo spokojnie i przyjemnie. Kiedy byłam jeszcze w ciąży i lecieliśmy samolotem, przyjrzałam się pewnej mamie, która leciała z podobym maluszkiem jak my do Londynu. Zauważyłam u niej super sposób na odwrócenie uwagi i uspokojenie niemowlaka przy starcie i przy lądowaniu. Najprostsza i najprzyjemniejsza czynność, czyli ??? Karmienie piersią. Dzięki karmieniu dziecko czuje bliskość, spokój przy czym ssanie pomaga przy odtykaniu uszu przez zmianę ciśnienia w samolocie. Można sobie oczywiście poradzić smoczkiem lub butelką. Ale moim zdaniem cycuś mamusi to cycuś, jednak. Jak już Miłoszek się najadł i ominęła go stresująca reakcja na zmianę ciśnienia, oczywiście poszedł smacznie spać razem z tatusiem. I tak obudził się, jak już wylądowaliśmy.